Adrian Kłos aktor grający w filmach Patryka Vegi pomógł schwytać nietrzeźwego kierowcę. Chociaż, jak sam przyznaje, jego intencje na początku nie były zupełnie czyste. Gonił pirata drogowego w celu „wyjaśnienia jego zachowania”. Jak ta sytuacja wyglądała naprawdę?
„Piłeś? Nie jedź” mówiła znana reklama społeczna. Niestety ani wysokie kary, ani akcje uświadamiające nie przekonują polskich kierowców do rezygnacji z wsiadania za kółko po spożyciu alkoholu. Każdego dnia na naszych drogach zatrzymywani są pijani kierowcy, którzy stwarzają zagrożenie dla siebie i innych.
Jazda po alkoholu to temat znany i widoczny również w świecie show-biznesu. Często zdarza się, że celebryci są zatrzymywani z tego powodu. Jednak istnieje również pozytywna strona tego medalu. Osoby związane z branżą, czasem dokonują obywatelskich zatrzymań.
Tym razem głównym bohaterem takiej akcji jest Adrian Kłos, którego możecie kojarzyć z kilku hitów Patryka Vegi. O zachowaniu pijanego kierowcy Kłos opowiedział następująco w magazynie Super Express:
„Wyprzedził stojące przed pasami samochody i stanął na pasach. Chwilę później ruszył z piskiem opon i zaczął pędzić, ile fabryka dała. Widać było, że coś jest z kierowcą nie tak. Tak się nie zachowuje normalny człowiek, który wsiada za kółko. Goniłem to auto przez 4 km. To, co wyprawiał kierujący, przechodzi ludzkie pojęcie. Jechał jak wariat. Wjechał między dwa tiry. Kierowcy ciężarówek widzieli, co się dzieje i zaczęli hamować. Nagle ten odbił gwałtownie w lewo, stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w barierki. Potem odbił się od nich, przeleciał przez trzy pasy ruchu i uderzył w prawą barierkę. To cud, że nikt w ten samochód nie uderzył”.
Kolejne szczegóły dotyczące zdarzenia ujawnił portal wsensie.pl:
„Kierowca po wypadku próbował odjechać, ale wyciągnąłem go z samochodu i zabezpieczyłem, że tak to nazwę… do czasu przyjazdu policji. W aucie był jeszcze jeden mężczyzna, ale zachowywał się poprawnie. Okazuje się, że goniąc wariata można mieć dwa razy lepsze auto, a i tak nie jest to proste. Facet uciekał drogą trzypasmową, zajeżdżając innym autom drogę. Ciężko było mi go dopaść przy jego brawurowej jeździe, bo mimo ze auto mam dużo mocniejsze to nie chciałem tak ryzykować, no a prędkość tu przestawała mieć znaczenie, bo delikwent wjeżdżał przed inne auta i widocznie włączyła mu się w głowie nieśmiertelność” – powiedział Adrian Kłos w rozmowie z portalem.
Adrian Kłos nie kryje również tego, że jego motywacja na samym początku była zupełnie inna i niekoniecznie tak czysta, jak mogłoby się wydawać. Aktor ruszył w pościg za kierowcą, aby „wyjaśnić kwestię jego zachowania”, ponieważ ten wcześniej pokazał mu środkowy palec i odjechał z piskiem opon.
„Nie będę robił z siebie świętego. Ruszyłem za tymi mężczyznami nie tylko dlatego, że stwarzał zagrożenie, nie włączał kierunkowskazów, zmieniał pasy jak na karuzeli, ale chciałem też z nim wyjaśnić kwestie jego zachowania. Po 4 kilometrach pościgu okazało się, że poza chamem za kierownicą może siedzieć zwyczajny pijak” – powiedział Kłos.